Wstyd się przyznać ale mój ogród balkonowy wciąż cierpliwie czeka na dokończenie.
Zaczęłam z przytupem z kobiałkami, ale od tego czasu coś złośliwie i uporczywie opóźniało (i nadal opóźnia) dalsze działania.
Zaczęłam z przytupem z kobiałkami, ale od tego czasu coś złośliwie i uporczywie opóźniało (i nadal opóźnia) dalsze działania.
Tym czymś ostatnimi czasy jest pogoda.
Wczorajsze gradobicie mocno nadwyrężyło nie tylko moją cierpliwość ale również kondycję gromadzonych przeze mnie od kilku tygodni chaszczy.
Oto kilka stadiów ogrodu balkonowego, a w zasadzie balkonu, który aspiruje do tego tytułu od jakiegoś czasu:
stadium zero (tutaj w jakiś kwietniowy poranek)
po zakupie zieleniny na placu i w trakcie hodowli własnej (na załączonym obrazku prawdopodobnie wspaniały maj wraz z dobrodziejstwem inwentarza czyli z deszczami, wichurami, burzami i ogólnie niepogodą):
stadium wstrzymania trwające nieprzerwanie od kilku ładnych chwil:
Na ciąg dalszy relacji z postępów prac nad ogrodem balkonowym zapraszam już za niedługo. Miejmy nadzieję...
dziękuję za odwiedziny i życzę smacznych cinnamol rollsów!
OdpowiedzUsuńPS piękne zdjęcia! :)
A dziękuję, dziękuję.
UsuńA co do pichcenia, czekam na kolejne inspirujące przepisy :)