niedziela, 14 lipca 2013

imbir niechcący

Zupełnie niechcący mam imbir w doniczce.
Jak przystało na przybysza z ciepłych krajów, z zaskoczeniem przyjął do wiadomości, że u nas też jest ciepło. Siedzi sobie teraz na parapecie wraz z kolegą w oknie i obserwuje polską rzeczywistość.














































Przybył do nas wprost z osiedlowego sklepu, dokładnie zmierzony i zwarzony, mając nadzieję, że przekształci się w tajemniczą nutę w jakiejś eksperymentalnej wiosennej potrawie. A tu klops!
Wylądował w ciemnym, suchym i zapomnianym kącie mojej kuchni. A dokładnie w  wiklinowym koszyku pełnym orzechów włoskich, które również miały się znaleźć na talerzu (w zeszłym sezonie) a zostały odłożone na półkę, gdzie z rzadka zagląda słońce.


























Ku memu ogromnemu zaskoczeniu po kilku tygodniach leżakowania w takim miejscu, imbir się zbuntował i postanowił sam oglądnąć kawałek świata. Wypuścił z korzenia nieśmiałe bladozielone oczko. No i wpędził mnie w konsternację, bo przecież sięgnęłam po niego w celu umieszczenia w zupie. A jak tu kroić tak spragnione życia stworzenie...

Zaopatrzyłam się zatem w doniczkę oraz ziemię. Do doniczki wypełnionej ziemią (zupełnie uniwersalną) wsadziłam imbir, pączkiem do góry ma się rozumieć, ale tak by nieco wystawał ponad powierzchnię. Z lekka podlałam i czekałam....Po około dwóch tygodniach oczko zamieniło się w pęd, który z prędkością światła wystrzelił do góry. 
Zachęcona sukcesem potraktowałam podobnie kolejny korzeń imbiru. Nie chciałam być przecież niegościnna i zostawić tego śmiałka zupełnie samego. Teraz siedzą sobie we dwóch na parapecie, podobni do pędów bambusa i obserwują.




A jak o nich dbam? 
Podlewam nieczęsto (by nie sprowadzić na korzeń widma zgnilizny), czasem zraszam wieczorami pędy spryskiwaczem (szczególnie po upalnym dniu). 
Obmyślam również plan przeniesienia moich imbirów do ogrodu balkonowego, do nowej wspólnej już doniczki. Z pewnością będą tam mieli lepszą przestrzeń do obserwacji.

3 komentarze:

  1. pachnie roślinka?
    też mam imbir, który leży i czeka na przypływ czasu i chęci na eksperymenty. siedzi on w lodówce więc jedyne co mogło mu urosnąć to pleść ;) może warto go wrzucić do koszyka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm, sprawdziłam, ale okazało się, że imbir pachnie tylko z korzenia. Czyli nie pachnie jak rośnie.
    Uważam, że zielone listki lepiej się prezentują niż pleśń. Zatem jeśli się zgadzasz (a wiem, że ludzie mają różne gusta) to zaserwuj imbirkowi wakacje w koszyku w ciemnym suchym miejscu. Może zachce mu się zwiedzać świat :)

    OdpowiedzUsuń